Gdzie można spotkać dziś anioły? Na ołtarzu w
kościele? Ciepło… W witrażu? Ciepło, ciepło… W galerii z ceramiką? Cieplej… Na
straganie z wyrobami z mąki i soli? Coraz cieplej… A może w sklepie z
piernikami? Gorąco…
Jest takie miejsce, gdzie spotkacie anioły we wszystkich tych miejscach. Mało tego, spotkacie je na każdym kroku. To nie żart! Jest tylko jeden warunek. Musicie wybrać się do „Miasta Aniołów”. Gdzie go szukać na mapie? W Polsce. I to też nie jest żart! Biorąc pod uwagę częstotliwość występowania aniołów na metr kwadratowy, śmiało można powiedzieć, że Toruń ma większe prawo do nazywania się „Miastem Aniołów” niż… Los Angeles. I niemała w tym zasługa historii miasta.
Jest takie miejsce, gdzie spotkacie anioły we wszystkich tych miejscach. Mało tego, spotkacie je na każdym kroku. To nie żart! Jest tylko jeden warunek. Musicie wybrać się do „Miasta Aniołów”. Gdzie go szukać na mapie? W Polsce. I to też nie jest żart! Biorąc pod uwagę częstotliwość występowania aniołów na metr kwadratowy, śmiało można powiedzieć, że Toruń ma większe prawo do nazywania się „Miastem Aniołów” niż… Los Angeles. I niemała w tym zasługa historii miasta.
Co anioły – i to w takiej liczbie! – robią w Toruniu?
Dobre pytanie. Chyba najprostsza odpowiedź brzmi: są. I to wszędzie. Nie tylko
w kościele. Małe i duże, ceramiczne i drewniane, gipsowe i olejne, ze szkła,
masy solnej i z … piernika. Zerkają z wystaw galerii i ulicznych straganów.
Spoglądają ze ścian budynków: z fasady Dworu Artusa, z witraża nad wejściem do
głównego budynku Urzędu Miasta Torunia (ul. Wały gen. Sikorskiego 8), ze
szczytu kamienicy Łuk Cezara czy znad bramy Ratusza Staromiejskiego. Siedzą w
oknach. Jeśli przechadzając się ulicą Szczytną, zadrzecie wystarczająco wysoko
głowę, zobaczycie na parapetach Ośrodka Czytelnictwa Chorych i
Niepełnosprawnych (ul. Szczytna 13) całą czwórkę aniołów (a może anielic,
biorąc pod uwagę modne stroje…) autorstwa Alicji Bogackiej, które ubrane są
zgodnie z modą secesyjnych detali architektonicznych toruńskiej starówki.
Anioły czekają na Was także w sklepach z pamiątkami czy na ulicznych straganach
na Rynku Staromiejskim, gdzie przybierają najrozmaitszą postać: od drewnianych
płaskorzeźb po pękate od mąki i soli figurki. A kosztując toruńskich pierników,
możecie natrafić na piernikowego anioła, który się nie będzie miał za złe, że
zostanie w mig spałaszowany.
Oczywiście ci, którzy uważają, że miejsce aniołów jest
w kościele, zawsze mogą swoje spotkanie z toruńskimi aniołami rozpocząć od świątyń.
Na tych, którzy swoje pierwsze kroki skierują ku Katedrze Świętojańskiej
(Bazylika Katedralna św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty przy ul.
Żeglarskiej 16), będą czekać całe w lokach gotyckie anioły, unoszące Marię
Magdalenę (nie ma obawy, nie uciekną z nią przed Wami!). Ci z kolei, którzy odwiedzą Kościół św.
Jakuba (Rynek Nowomiejski 6), staną oko w oko z groźnym Michałem Archaniołem.
Na szczęście jedynie na obrazie Antona Möllera „Sąd Ostateczny”.
W Toruniu zawsze można też spotkać żywe anioły. To nie
żart! Jeśli wybierzecie się na zawody żużlowe, dane Wam będzie podziwiać
„Toruńskie Anioły”, czyli żużlowców z Klubu Sportowego Toruń S.A.,
wielokrotnych drużynowych mistrzów Polski. Jeśli natomiast będziecie odwiedzać
Toruń jesienią i zupełnie przypadkiem zostaniecie w mieście na imieniny trzech
archaniołów: Michała, Rafała i Gabriela, możecie być świadkami „Anielskich
Spotkań”, podczas których przyznawane są – i to od 2006 r. – Anioły Toruńskie,
czyli Nagrody Prezydenta Miasta Torunia wędrujące do rąk ludzi będących dla
innych „aniołami”. „Złotymi Aniołami” z kolei nagradzani są twórcy filmowi w
ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego TOFIFEST (więcej: X jak X MUZA).
Ale zaraz, zaraz… Skąd w ogóle wzięły się w Toruniu
anioły? I kim był pierwszy anioł, który sprowadził wszystkie inne do tego
miasta? Na to pytanie odpowiedzieć może tylko toruńska legenda, bo legenda –
jak się z czasem przekonacie – zna odpowiedź na wszystkie pytania.
Legenda ta głosi, że w roku 1500 – według jednej z
przepowiedni – miał nadejść koniec świata, ponieważ Niebo – rozgniewane
grzechami ludzi – chciało w ten sposób położyć kres ich niegodziwości.
Torunianom nie spieszyło się jednak wcale na tamten świat, dlatego postanowili
spróbować potargować się z Niebem. A jak najlepiej? Oczywiście, hojnymi darami!
Postanowili więc wykonać dzwon ku chwale boskiej (inna legenda mówi, iż
przepowiednia o rychłym końcu świata miała jedynie przyspieszyć zbiórkę
funduszy na nowy dzwon, co – jak się łatwo domyślić – natychmiast poskutkowało).
Dzwon zwany „Tuba Dei”, czyli „Trąba Boża” miał zawisnąć dokładnie 31 grudnia
1500 r. w Katedrze Świętojańskiej. Torunianie w mig odlali siedmiotonowy dzwon
o ponad dwumetrowej średnicy i trzymetrowej wysokości i zawiesili go na wieży
Fary Staromiejskiej św. Janów. „Trąba Boża” tak miała się spodobać Bogu, że nie
tylko wybaczył torunianom ich winy, ale także postanowił im nieba przychylić i
zesłać do miasta anioła. A właściwie… anielicę, która miała matczyną miłością
otoczyć mieszkańców Torunia. Na pamiątkę tego wydarzenia w herbie Torunia
umieszczono wizerunek opiekunki miasta.
Dlatego dzisiaj w herbie anielskiego miasta mamy (nie
mogło być inaczej!) anioła dzierżącego tarczę, na której widnieje fragment
murów miasta z trzema basztami oraz półotwarta brama (otwarta, ma się rozumieć,
dla przyjaciół, bo dla wrogów część bramy pozostaje zamknięta). Herb – w
zależności od zawirowań historycznych – ulegał licznym przeobrażeniom, i to z
winy samego… anioła. Anioł (o ile
pojawiał się w ogóle, bo pod koniec XVIII w., gdy Toruń znalazł się pod pruskim
panowaniem, anioła zastąpił orzeł pruski, a po II wojnie światowej dopiero co
przywrócony anioł znów zniknął, by powrócić ostatecznie w 1991 r.) za sprawą
mniej lub bardziej wprawnej ręki artysty zmieniał swój image, a nawet płeć
(choć teoretycznie anioł to istota bezpłciowa…). Mieliśmy więc i anioły, i
anielice, w rozmaitych strojach, o różnych fryzurach, a w XIX w. nawet z
kluczami w dłoni. Torunianie wciąż wierzą, że to właśnie dzięki opiece
anielskiej Toruniowi udało oprzeć się atakowi wroga w czasie wojen szwedzkich i
nie ucierpieć w czasie II wojny światowej. Na potwierdzenie tego przypominają,
że w czasie wojen napoleońskich Toruń nie miał anioła w herbie i zniszczenia
były już o wiele większe. Dlatego aktualnie nie opuszcza on toruńskiego herbu.
Tak na wszelki wypadek…
Nie można zapomnieć o jeszcze jednym toruńskim aniele.
Co do jego płci nie ma żadnych wątpliwości. Jest niebotycznie wysoki,
jasnowłosy i przystojny. To Joshua – jeden z bohaterów serii książek urban
fantasy o wiedźmie policjantce Dorze Wilk autorstwa toruńskiej pisarki Anety
Jadowskiej, która swoim cyklem (którego akcja dzieje się w grodzie Kopernika)
wpisała Toruń na literacką mapę Polski. Joshua jest Aniołem Stróżem wiedźmy
Dory, co nie przeszkadza mu ani się w niej kochać, ani brać wraz z nią udział w
niebezpiecznych przygodach, podczas których niejednokrotnie to ona ratuje mu
skórę. Chcecie go poznać bliżej? Sięgnijcie po heksalogię o Dorze Wilk. Z
książkami Jadowskiej pod pachą, gdzie byście nie byli, natychmiast
przeniesiecie się do Torunia, by chwilę później znaleźć się w jego
alternatywnym odpowiedniku – magicznym Thornie, w którym spotkać można nie
tylko wiedźmy i anioły, ale także wampiry, wilkołaki i inne magiczne istoty, o
których nawet Wam się nie śniło (więcej: J jak JADOWSKA). Bo to, że będziecie
po tej lekturze śnić o Toruniu, jest więcej niż pewne.
Chyba już nie trzeba Was przekonywać, że Toruń
słusznie powinien dzierżyć palmę pierwszeństwa, jeśli chodzi o prawo do
przydomku „Miasto Aniołów”. A aniołów w Toruniu wciąż przybywa. Choć
bezcielesne i bezpłciowe, mnożą się na potęgę. Warto ich poszukać także na
własną rękę. A jeśli chcielibyście w Toruniu znaleźć własnego anioła, takiego,
którego moglibyście zabrać ze sobą, udajcie się do pracowni ceramiki „Cud”
(Most Pauliński 14), prowadzonej przez artystkę Alicję Bogacką, zwaną Alicją od
Aniołów,jako że jest matką niezliczonej liczby aniołów. Może czeka tam już na
Was Wasz osobisty anioł.
Dla równowagi trzeba jednak wspomnieć, że gdzie anioł, tam i diabeł. Jeśli, zwiedzając Toruń, nabierzecie ochoty na pyszne pierogi z pieca, koniecznie zajrzyjcie do Pierogarni „Stary Toruń” przy Moście Paulińskim 2. Zanim jednak przekroczycie jej próg, zadrzyjcie wysoko głowę i wytężcie wzrok, a na jej szczycie zobaczycie ceramicznego… nie, nie anioła, ale diabła! Co ciekawe, autorstwa Alicji od Aniołów…
Dla równowagi trzeba jednak wspomnieć, że gdzie anioł, tam i diabeł. Jeśli, zwiedzając Toruń, nabierzecie ochoty na pyszne pierogi z pieca, koniecznie zajrzyjcie do Pierogarni „Stary Toruń” przy Moście Paulińskim 2. Zanim jednak przekroczycie jej próg, zadrzyjcie wysoko głowę i wytężcie wzrok, a na jej szczycie zobaczycie ceramicznego… nie, nie anioła, ale diabła! Co ciekawe, autorstwa Alicji od Aniołów…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz