Ł jak ŁABĘDŹ ZE SŁOMY, czyli o słomianym bynajmniej nie zapale, ale pomniku „na miarę naszych możliwości”, co postawiony latem nie doczekał zimy

Dawno, dawno temu… No, dobrze, może nie aż tak dawno, bo w 2006 r.Toruń nawiedziła ptasia grypa. Rzecz wydarzyła się pewnego wiosennego dnia, a dokładnie 
Ci, którzy chcieliby wywieźć z Toruni acoś PRL-owskiego, muszą się udać do sklepu o znamiennej nazwie „Spod lady” przy ul. Strumykowej 1, gdzie można nabyć charakterystyczną barową zastawę z napisem „Społem”, koszulki z cytatami z filmów Barei, a także oryginalną PRL-owską oranżadę w proszku, szare mydło czy perfumowaną wodę „Pani Walewska”.
2 marca 2006 r., kiedy to na Bulwarze Filadelfijskim (nazwa nieprzypadkowa – Filadelfia  jest miastem partnerskim Torunia) znaleziono dwa trupy. Łabędzie trupy, gwoli ścisłości.  Wszystkie trzy: dwa martwe i jeden nie najlepiej się czującyuznane zostały za winne tego, że Toruń został, niechlubnie!, pierwszym miastem w Europie, w którym wykryto ognisko ptasiej grypy. Trzy dni później podano do publicznej wiadomości, że mamy do czynienia z pierwszymi przypadkami wystąpienia wirusa ptasiej grypy w Polsce. A że informację potwierdził Państwowy Instytut Weterynarii w Puławach, który podał, iż łabędzie były zarażone wirusem H5N1, blady strach padł na torunian, a jeszcze większy na toruńskie łabędzie. Weterynarze zaczęli się na nie czaić z klatką, licząc na to, że zwabione pokarmem głodne ptaki grzecznie wejdą do klatki i dadzą się zbadać.Bulwar Filadelfijski został zamknięty na trzy spusty i otoczony sanitarną strefą ochronną. Wyizolowano ponad sto ptaków, z czego u 32 stwierdzono obecność wirusa. Zdrowe wypuszczono, a zarażone uśpiono. Niebezpieczeństwo zostało zażegane. Torunianie nie byliby jednak sobą, gdyby nie upamiętnili tych wydarzeń. Dlatego też postanowiono… postawić pomnik. Tylko komu? A właściwie czemu? Początkowo snuto plany o pomniku z brązu albo miedzi. Na cokole umieszczona miała być tabliczka z informacją o ataku wirusa ptasiej grypy. Ostatecznie jednak potraktowano sprawę, jak na torunian przystało, z przymrużeniem oka. W lipcu tego samego roku, kiedy wybuchła epidemia, na Bulwarze Filadelfijskim, czyli w miejscu, gdzie pochwycono pierwszego w Polsce ptaka zarażonego ptasią grypą, odsłonięto pomnik… łabędzia ocalałego z epidemii.
Chociaż „pomnik” to chyba za dużo powiedziane. No, chyba że ktoś widział gdzieś pomnik ze… słomy. A że natrętnie przywodził on na myśl słynnego słomianego misia-giganta z filmy Stanisława Barei „Miś”, zadedykowano go właśnie ojcu „Misia”. I tak na 4-metrowej złotej rurze znalazł się olbrzymi słomiany łabędź, podrywający się do lotu, autorstwa anonimowego twórcy. Umieszczono także stosowną tabliczkę z napisem: „Łabędź” – na miarę naszych możliwości. Pamięci Stanisława Barei”. Miejsce, w którym stanął słomiany łabędź, jest iście historyczne. Niedaleko znajduje się bowiemtablica upamiętniająca kolejną kultową polską komedię –„Rejs” Marka Piwowskiego, a właściwie moment kiedy przy Bulwarze Filadelfijskim zacumował wesoły statek z bohaterami „Rejsu”, który bawi nas do dziś (i statek, i „Rejs”). „Pomnik” łabędzia na miarę toruńskich możliwość nie doczekał jednak zimy. A właściwie to łabędziowi znudziło się siedzenie na cokole (a dokładniej: na niewygodnej, choć złotej rurze) i… odfrunął.
Jak i kiedy? Nie wiadomo. Można jednak podejrzewać – z racji tego że był to grudzień tego samego roku –że najpewniej odleciał do ciepłych krajów. A że natura nie znosi próżni, na jego miejscu znaleziono ogromne… jajo. Niestety, nie doczekaliśmy pęknięcia skorupki i wyklucia się z niej… no, właśnie czego? Nie wiadomo, bo do Wielkanocy nic się nie wykluło. Dlatego artyści z toruńskiej Galerii Rusz z jaja zrobili pisankę, ozdabiając ją wizerunkiem Heleny Trojańskiej (czyżby spodziewano się wyklucia się konia trojańskiego?). W 2008 r. jajo zostało wystawione na licytację przy okazji kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Wielkiej Pomocy, ale ostatecznie nie zostało zlicytowane i słuch po nim zaginął. Co się z niego wykluło? Nadal pozostaje to zagadką…
A co do słomianych „pomników”, to niekwestionowanym liderem wciąż pozostaje słomiana miniatura „misia na miarę naszych możliwości” zdobiąca wystawę baru „Miś”.  Tak, tak, to ten sam miś. Najsłynniejszy w Polsce. Miś Barei. Przy ul. Rynek Staromiejski 8 w mieści się bar mleczny wzorowany na tych z czasów PRL-u. Tylko tutaj zjecie bigos albo flaki słynną łyżką na łańcuchu, napijecie się ze szklanki-musztardówki i poczytacie przy jedzeniu (choć, jak wiadomo, przy jedzeniu czytać niezdrowo) plakaty propagandowe z czasów PRL-u. Oczywiście, wpuszczani sątylko klienci w krawatach, bo – jak wiadomo –„klient w krawacie jest mniej awanturujący się”. Oczywiście, możecie zaryzykować i wejść bez. Jeśli ryzyko się nie opłaci, zawsze możecie się poskarżyć… książce skarg i zażaleń, która również ma swoje zaszczytne miejsce w barze „Miś”. Ten założony w 2005 r. bar powstał zupełnie przypadkiem, bo przy okazji „11 Lata Filmów w Toruniu” i miał być czynny jedynie przez okres trwania festiwalu. Torunianie jednak tak go pokochali, że nie wyobrażali sobie życia bez „Misia”, toteż jest i czynny, i uwielbiany do dziś. A słomiany miś na wystawie oparł się próbie czasu i wciąż „odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa”. Mimo że jest ze słomy…

2 komentarze:

  1. Jestem bardzo ciekawy czy ktokolwiek tym wątkiem się zainteresuje.Sam się tym nie zainteresuję bo mnie to za bardzo nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim zdaniem dużo osób tym blogiem się interesuje.Jest on bardzo ciekawy.

    OdpowiedzUsuń